środa, 29 października 2008

Zabawy z ogniem

Dlatego nie wolno dawać dzieciom zapałek.



Dlatego nie wolno dawać dzieciom zapałek.

poniedziałek, 27 października 2008

wielozdjęcie

Weź i tu się z takim dogadaj... :|


(1 moja próba, będzie lepiej ;)

wtorek, 21 października 2008

c.d



Jeszcze dwa portrety Szpiega z Krainy Dreszczowców :P

Warszawa

W ten weekend wybrałem się do stolicy naszej żeby się trochę ukulturalnić, pójść na koncert Lao Che, do kina i takie tam. Przy okazji połazić sobie po Warszawie. I w sobotę wybrałem się z Krzyśkiem i Pumanem (bądź Kaszlejem albo też inaczej Michałem) na "Hałde". Wieczorem poszliśmy na dosłownie NIEZALEŻNE kino czyli filipiński film o złodziejach ze slumsów Peru "Proca" (na Warszawskim Festiwalu Filmowym). Raczej daruje sobie komentowanie tego filmu...

A w niedziele mały spacerek i koncert Lałocze. Koncert był... niesamowity. Chłopaki zagrali naprawdę zajebiście i z powerem. To co robią na scenie jest niesamowite, widać, że dobrze się bawią, są bardzo energiczni i charyzmatyczni. Aż miło się patrzy na to co się dzieje na scenie. Na tym, i paru wczesniejszych koncertach, z zespołem występuje gościnie sekcja dęta (trąbka, saksofon i puzon). Dołączenie sekcji dętej było bardzo dobrym pomysłem, niektóre kawałki nabrały jeszcze większego klimatu. Rzadko spotykany taki klimat i atmosfera na koncercie. Muzyka, wszystkich roznosiła, publiczność bardzo dobrze się bawiła. Także półtoragodzinny koncert w rytmach "Powstania", "Guseł" i "Gospel" szybko minął. Zespół dwa razy bisował, na trzeci raz, nie dał się namówić. Mógłbym mówić o tym i mówić, ale to trzeba byłoby to zobaczyć :).

A to pare zdjęć z wyjazdu. Zdjęć z koncertu nie będzie bo nie robiłem:| .



















środa, 15 października 2008

Zdjęcie dzięki uprzejmości i inspiracji Ewy.
Wykonane podczas malowania pokoju.
Dzięki :)

poniedziałek, 13 października 2008

*

Jesienny zachód słońca obok naszej niedoszłej obwodnicy. Swoją drogą fajne pola tam są... I smaczna kukurydza rośnie :P





wtorek, 7 października 2008

Trip nad morze

Nosiło mnie nad te morze i nosiło i w końcu się udało. A to dzięki Sajmonowi, który chciał jechać ze mną. Już jakiś czas temu, a dokładniej miesiąc, stwierdziliśmy, że jedziemy stopem nad morze i pojechaliśmy. A to parę zdjęć znad naszego Bałtyku. W skrócie, wyjazd bardzo udany :)



Gdynia. Akurat trafiliśmy na festiwal filmowy, ale darowaliśmy sobie oglądanie filmów bo czasu było mało, a do zobaczenia dużo.


Z Gdyni popłynęliśmy na Hel promem.





Na Helu trafiliśmy też do fokarium ;)

Gracjan i jego zabawki :P.



W Gdańsku gościli nas Kalisz i Sylwia. Dzięki :)



Tak, Sajmon, byliśmy nad morzem :)


Z Hela przywieźliśmy pizze.


Droga powrotna...do Gdańska





"-Nie słyszałeś jak to jest, kiedy przybywasz do nieba? W niebie oni wszyscy o tym mówią - o morzu - i o tym, jakie jest cudowne. Mowią o zachodach słońca, które widzieli. Mówią o jego krwistoczerwonym kolorze przed zachodem. I mówią też co czuli, kiedy słońce traciło swą siłę, i chłód zaczynał nadciągać znad morza, a zamierające ognisko żarzyło się jeszcze...

A ty - Nie będziesz mógł o tym z nimi rozmawiać, bo po prostu tam nie byłeś! Będziesz tam pierdolonym outsiderem!"


Może to nie ocean, ale teraz już będę miał o czym mówić w niebie...


PS. ostatnie zdjęcie dzięki uprzejmości Sajmona